Zupy – ulubione dania mojej babci. Miała ich w swoim repertuarze szeroki wachlarz. Zmieniały się wraz z porami roku. Zimą była to czarnina (przekleństwo mojego dzieciństwa), rosół, krupnik, biały barszcz na kwasie z kapusty z kluskami ziemniaczanymi – specjał nad specjałami. Latem królowała pomidorowa, zaś jesienią grzybowa w wielu wariacjach. Do szczawiowej – koniecznie z dzikiego szczawiu i botwiny należała wiosna.
Botwina to poezja. Zupa prosta, acz wykwintna, łatwa, a zarazem trudna. Tajemnica tkwi w wyważeniu smaku słonego – słodkiego – kwaśnego. Warto ją zrobić, dopóki wiosna trwa!
Składnik:
- 1,5 l rosołu lub wywaru warzywnego
- 2 pęczki botwiny
- 0,5 pęczka kopru
- słodka śmietanka
- sól
- pieprz
- sok z cytryny
- cukier
Wykonanie:
Botwinę i koperek umyć i posiekać. Do gorącego rosołu lub wywaru wrzucić botwinę i ugotować. Doprawić tak by zupa miała słodko – słono – kwaśny smak. Wlać śmietankę (uważać by się nie zważyła). Posypać koperkiem.
Podawać z jajkiem i młodymi ziemniakami polanymi masłem.
Uwaga: Moim zdaniem koperek jest niezbędny!
Zupę dołączam do akcji: “Mazowsze kulinarnie”.
Znajdź mnie na fb.
Jeśli któryś z przepisów spodobał Ci się, jeśli podoba Ci się moja praca, jeśli chcesz wspierać mój blog, postawić mi wirtualną kawę. Kliknij poniższy banerek i przekonaj się, że to proste!