Nie jestem purystą przetworowym. Robię dżemy, konfitury, soki, kompoty tradycyjne, ale nie uciekam od przetworów z dodatkiem cukrów żelujących. Mało tego, uważam (o zgrozo), że w niektórych przypadkach nowoczesne przetwory są lepsze niż tradycyjne. Jednak jeśli chodzi o śliwki jestem konserwatystką – uwielbiam powidła tradycyjne i robię je rok rocznie!
Moje powidła śliwkowe mają swoją historię (odległą!). Robiła je moja mama, moja babcia i jej macocha, i prawdopodobnie jej matka, i ….Składniki są proste i wykonanie również, ale i właśnie tu pojawia się ale, trzeba przestrzegać kilku reguł. Po pierwsze powidła gotuje się kilka dni. Owszem da się odparować śliwki w ciągu jednego dnia, ale to nie to samo! (sprawdzone organoleptycznie :)). Po drugie cukier dosypujemy dopiero wtedy, gdy powidła są już odparowane. Jeśli wsypiemy cukier od razu, uzyskamy dżem. Po trzecie – powideł nie przecieramy! Po czwarte powidła robi się z tradycyjnej, dojrzałej (!) węgierki. I to już koniec 🙂
Składniki:
- dojrzałe, tradycyjne śliwki węgierki
- odrobina wody
- ew. cukier do smaku
Wykonanie:
Śliwki wypestkować. Włożyć do garnka (najlepiej z grubym dnem), wlać odrobinę wody i gotować. Następnego dnia ponownie zagotować (uwaga, łatwo się przypalają, trzeba mieszać). I tak przez następne 3 -4 dni. Ostatniego dnia dosypać ew. cukier i dalej gotować.
Przekładać do przygotowanych słoików, tzn. umytych i wprażonych w piekarniku przez ok. 25 minut w 105 °C. Gwinty i pokrywki przecierać spirytusem. Dokręcać, kłaść do góry dnem i przykryć szczelnie kocem lub grubym ręcznikiem. Pozostawić do wystudzenia. Moja mama powidła w słoikach bez nakrętek wstawia na kilka minut do gorącego piekarnika i dopiero wtedy zakręca i zostawia do ostygnięcia (przykryte ręcznikiem czy kocem).
Znajdź mnie na fb.