Na galaretkę z porzeczek uparłam się. Przeczytałam kilka przepisów z różnych książek i stwierdziłam – łatwizna. Przepisy wyglądały mniej więcej tak: “zagotuj, odciśnij sok, dodaj cukier, gotuj do zgęstnienia, gotowe”. Zaopatrzyłam się w porzeczki, zabrałam się do gotowania, jak zwykle bardzo późno, galaretka się gotuje, a tu zbliża się 24.00, pora spać. Pomyślałam dobrze, dogotuję następnego dnia, a tu klapa, ponowne zagotowanie popsuło strukturę galaretki. I takim sposobem mieliśmy w domu dżemy smażone przecierane. Dobrze, podejście numer dwa. Przygotowałam porzeczki, odcisnęłam sok, dodałam cukier i gotuję, gotuję, a gdzie jest ten moment zakończenia gotowania? I tu nad głową wielki znak zapytania. Oczywiście gotowałam za długo. Galaretka powstała, ale nie miała TEJ świeżości, była bardziej taka… smażona. Podejście numer trzy. Zrobiłam tak jak w wersji drugiej, ale gotowałam krótko i to w końcu jest TO. Świeża, pachnąca słońcem i latem galaretka. W sumie prosta i niespodziewanie dość szybka, ale właśnie, ale w przepisach nie było tych elementów między wierszami.
Składniki:
- 1 i 1/2 kg nieprzejrzałych czerwonych porzeczek
- 1 kg cukru na 1 l soku
Wykonanie:
Owoce obrać z szypułek, osuszyć, zmiażdżyć. Do miazgi dodać szklankę wody. Całość gotować 3 minut od momentu zawrzenia. Odcisnąć sok, zmierzyć i dodać cukier (1 kg na litr soku). Gotować mieszając do rozpuszczenia cukru. Podczas gotowania zbierać pianę. Przełożyć do przygotowanych słoików (mój sposób przygotowania słoików TU), przecierać gwinty spirytusem, zamknąć i ostudzić.
Znajdź mnie na fb.
Galaretkę dodaję do akcji “Porzeczkowo”.
Inne przetwory z owoców lata:
