Zrobiłam świąteczny ajerkoniak. Wyszedł kremowy, gęsty, żółty, po prostu pyszny! Do ajerkoniaku potrzeba aż 7 żółtek i tu pojawia się problem, co z białkami? Może babka? Moje ciasta na białkach – brudna babka (z makiem) i keks nie pasują do wiosennej aury, dlatego przeszukałam różne blogi i znalazłam pomarańczową babkę na białkach Cukiernicze kreacje. Babka (ciut zmodyfikowana przeze mnie) jest rewelacyjna – ma ładny żółty kolor, wyczuwalny smak pomarańczy, jest lekka i puszysta.
Nadmiar białek po świątecznych babkach drożdżowych, mazurkach na kruchym spodzie, czy ajerkoniakach, to problem wielu osób. I co z nimi? Wyrzucić? Nie! W tym momencie budzi się we mnie ekolog i ekonomista, czy, jak by powiedzieli niektórzy, sknera. Moje “białkowe patenty” to: tort bezowy, bezy i beziki o różnych smakach, z makiem, wiórkami kokosowymi, czekoladą, wanilią, migdałami…, ciasteczka migdałowe – chrupaczki pani Bożeny Sikoń, wspomniane powyżej babki i keks oraz zwykłe, niezwykłe puszyste placuszki. Ktoś może zapytać, ale po co piec ciasta tuż po świętach? I na to też jest sposób. Zamrażam białka i gdy znikną zapasy świąteczne, zabieram się za nowe wypieki!
W ogóle wyrzucanie jedzenia nie leży w mojej naturze. Pozostałe po obiedzie ziemniaki to podstawa do klusek śląskich, kopytek, knedli (na słodko i słono), czy gnocchi. Stare bułki, to produkt na grzanki. Pokrojone w kosteczkę posmarowane oliwą z czosnkiem i lekko zapieczone w piekarniku, są niezastąpione do zup kremów, grochówki, czy sałatki cezar albo toskańskiej. Czerstwą bułkę zamieniam w malakserze na tartą bułkę. Sucha chałka i drożdżówka nadają się do kugla z jabłkami i rodzynkami z nutą cynamonu (ściągnięte z kuchni żydowskiej). Nadmiar owoców przeznaczam na kompoty, zupy owocowe, sałatki (też na słono do mięs). Przede wszystkim staram się nie doprowadzać jedzenia do stanu “granicy używalności”, dlatego mrożę, suszę, robię przetwory. Pączek, czy babka ucierana wyjęta z zamrażarki smakuje jak świeżo upieczona (tej metody nie polecam do serników, ciast z kremem). Często robiąc pierogi, makaron, kopytka część mrożę i w sytuacjach awaryjnych mam gotowe danie bez konieczności zamawiania telefonicznych fast foodów (z korzyścią dla portfela i zdrowia). Ktoś pomyśli – kobieta całe dnie spędza w kuchni. Otóż nie. Zapisuję, planuję (mam to po tacie) z wyprzedzeniem.
Pomysłów na racjonalne wykorzystanie jedzenia jest mnóstwo. Kilka podpowiedzi znajdziesz tu.
Składniki:
- 225 g cukru pudru
- 6 białek (200 ml)
- 100 g masła
- skórka otarta z pomarańczy
- 120 ml mleka
- 25 ml likieru pomarańczowego
- 200 g mąki pszennej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- puder do oprószenia lub lukier pomarańczowy
Wykonanie:
Foremkę do babki (pojemność 1,5 litra) nasmarować masłem i wysypać bułką. Piekarnik nastawić na 180 °C. Mąkę przesiać wraz z proszkiem do pieczenia. Masło ucierać stopniowo dodając cukier, następnie skórkę i powoli wlewać mleko, potem likier. Nie przerywając ucierania dodać mąkę z proszkiem do pieczenia. Białka ubić ze szczyptą soli. 1/3 dodać do masy, dobrze wymieszać, następnie dodać pozostałą część ubitych białek. Przełożyć do foremki. Piec 40 – 45 minut. Zostawić na pięć minut w piekarniku, wyjąć i ostudzić na kratce. Po wystudzeniu polukrować (puder + sok z pomarańczy) lub oprószyć pudrem.
Znajdź mnie na fb.